Podsumowanie roku 2020

Posted on

Tak, wiemy, że czas na podsumowania jest w styczniu i każdy szanujący się fotograf, instagramowicz czy inny influencer internetowy ma to już dawno za sobą. No cóż, nasz ostatni rok przebiegł inaczej i potrzebowaliśmy trochę czasu, na pozbieranie materiału, pozbieranie siebie i naszej gonitwy myśli. Czy marzec to dobry czas na podsumowanie? Pewnie nie, zresztą nawet jakbyśmy chcieli to po prostu nie da się pokazać wszystkiego w kilkuminutowym klipie. Traktujemy ten film jako podziękowanie dla wszystkich naszych par, które miały tyle samozaparcia (i szczęścia!) i mimo wszystkich przeciwności losu postanowiły zrealizować swój dzień tak jak chcieli. Ten ogromny zastrzyk energii, który otrzymaliśmy kumulujemy w jednym klipie i przekazujemy go kolejnym (naszym i nie naszym) parom, które stoją przed podobnym wyzwaniem w 2021.

Nie dacie się, walczcie o swoje, im się udało to i Wam się uda!

#weselasawazne

Podsumowanie w cyfrach

Największe podziękowanie w tym roku idzie dla naszego sprzętu, bo jak co roku on pracował najciężej i nas nie zawiódł. Nasze aparaty wykonały przeszło 120 000 zdjeć, z czego prawie 18 000 perełek trafiło w ręce naszych par. Nakręciliśmy 8200 gigabajtów materiału filmowego z czego łącznie ponad 600 zmontowanych minut obejrzały nasze pary i ich goście. Nasz stary kot (peżot) odszedł na zasłużoną emeryturę, zastąpił go rumuński krążownik szos i bezdroży, który przewiózł nas bezstresowo przez 12 000 kilometrów. Byliśmy świadkami 23 wzruszających ślubów, afirmowaliśmy wschody i zachody słońca na 32 sesjach. Imprezowaliśmy na 2 studniówkach i najważniejsze, odbyliśmy 0 kwarantann!

Patrz jak my patrzymy

Zrobiliśmy w tym roku tyle pięknych obrazków, że aż żal, aby nie przyjrzeć im się przez dłuższą chwilę. Dlatego w tym roku oprócz filmu bedą zdjęcia. Cześć z nich jest już w filmie (który mamy nadzieje obejrzeliście z zapartym tchem ), ale nie wszystkie tam trafiły. Byliśmy ograniczeni czasem, formatem i spójnością kolorystyczną całości. Niżej jeśli macie ochotę jest ich znacznie więcej!

Zanim zaczniecie oglądać, musicie (w sumie to nic nie musicie, ale fajnie by było) zrozumieć nasz pogląd na zdjęcia. Dużo już widzieliśmy i jesteśmy do tego stopnia zepsuci, że spektakularne zachody słońca i epickie widoczki przestały nam imponować. Owszem dalej są piękne, ale szukamy czegoś więcej, a ludzie i moment są ważniejsze niż ostrość, światło czy idealna kompozycja. Pod tym względem to trochę jak muzyka. Tam gdzie zwyczajny śmiertelnik słyszy rzężący jazgot tam meloman jazzowy wyłapie niezwykle melodyjną kompozycję. Także mamy nadzieje, że macie dobre ucho… to znaczy oko 😉


Przygotowania, czyli wszystko co dzieje się przed ślubem począwszy od losowej krzątaniny i nerwówki po głupawki i portrety w pełnej krasie. Nie zabraknie też skrzętnie układanych przez nas niczym mandale przez tybetańskich mnichów akcesoriów, strojów ślubnych oraz zwierzęcych pomocników, którzy kontrolują nasze poczynania na każdym kroku.




Ceremonie, śluby, przyrzeczenia i zobowiązania. W budynkach, kościołach, na zewnątrz, na ziemi i na wodzie, z bogiem i bez boga, w wypasionych katedrach i skromnych kościołach, w słońcu i w deszczu, ze wzruszeniami, uśmiechami i całą masą innych emocji. Każda inna a jednak wszystkie łączy jedna rzecz – MIŁOŚĆ!




Po ceremonii kącikiem koszuli ocieramy łzę i przemieszczamy się do cudownych lokacji. Miejsca są przeróżne począwszy od rustykalnych miejsc na uboczu otoczonych zielenią po industrialne hale w hucznym centrum miasta. Czasem idziemy pieszo, bo jest blisko, a czasem do miejsca dowożą wypasione bryki. I tu również przemiał jest ogromny, od klasycznych zabytków, po śmiechowe syrenki na żłopiących paliwo dodżach kończąc – każdy znajdzie coś dla siebie!




Po dotarciu na miejsce jest czas na radość. Radości jest dużo i okazywana jest na rozmaite sposoby. Życzenia, toasty, rozmowy ze znajomymi przy fajeczce albo śmiechy przy kotlecie z rodziną. Leżakowanie, popijanie długo leżakującego wina, lub biegające dzieci, które powinny już leżakować. Radość czerpiemy również my z możliwości przebywania w tak weselnie nastawionym towarzystwie. To daje nam energie na dalszą część dnia!




Po solidnym obiedzie nadchodzi czas na rozprostowanie nóg. Wtedy zbieramy się w kółeczku wokół parkietu, tudzież innego miejsca przeznaczonego na tańce. Składamy ręce w przygotowaniu do wybijania rytmicznych oklasków i z zapartym tchem wyczekujemy na performens przygotowany przez nowożeńców. Tutaj również mamy całą gamę różnorodności. Od dreptania w miejscu, poprzez kręcenie zadkiem do latynoskich rytmów po majestatyczne wywijania w skondensowanym dwutlenku węglą. No i skoro o węglu mowa to wrzuciliśmy tu również zimne ognie, które coraz częściej są nieodłącznym elementem wesel.




Po pierwszym tańcu diskdżokiej robi volume na full i lecimy na parkiet. Piękne szpileczki zastępowane są wygodnymi adidasami albo w ogóle lądują na podłodze i dajemy się porwać w wir energii. Przyszedł czas na długo wyczekiwaną imprezę! Zaczynają się tańce węża, podrzuty i dzikie pląsy. Zasada jest tylko jedna, kto siedzi ten z sanepidu, a ten kto ma wyżej ręce ten lepiej się bawi!




Co to są te momenty? To chwile, które zdarzają się rzadko lub przypadkowo. Są tak krótkie i ulotne, że wypatrzenie i uchwycenie ich na zdjęciu to dla nas taka radocha jak znalezienie pierwszej czterolistnej koniczyny. To łza uroniona przez twardziela, wzruszenie mamy, uśmiech babci, która nie lubi być fotografowana, spojrzenie siostry, odbicie słońca, lustra, albo sposób w jaki padnie światło z didżejki. Śmieszna mina, piękny moment, albo po prostu wszystko w galaktyce układa się w całość a ty jesteś w dobrym miejscu o dobrym czasie i po prostu naciskasz spust migawki tworząc kompozycję, która już nigdy się nie powtórzy.




Wesele to czas wzmożonej aktywności fizycznej, wiadomo więc, że nasze ciało potrzebuje energii. Na szczęście każda impreza zaopatrzona jest w węglowodany w przeróżnych postaciach. Wariaci jest tyle, że oprócz przeróżnych kształtów, kolorów i smaków mamy nawet różne stany skupienia – stałe i w płynie. Uwaga, oglądamy na własną odpowiedzialność!




Love it or Hate it. Ślubne zdjęcia czarno-białe do dziś wzbudzają wiele emocji. I są to często emocje skrajne. Jedni lubują się w nich twierdząc, że tylko one maja „ten” prawdziwy klimat fotografii. Inni z kolei twierdzą, że zdjęcia z wesela mają być wesołe, a czerń kojarzy się grobowo. My jesteśmy rozdarci. Z jednej strony uwielbiamy czerń i biel, bo to, że ma klimat to fakt wiadomy nie dziś. Z drugiej zaś cieżko zrezygnować z pięknych kolorów które nasze nowoczesne aparaty są w stanie wytworzyć cyfrowo i przekazać na papier.
Są jednak takie sceny, które obowiązkowo muszą być czarnobiałe. I to są właśnie te poniżej.




Na sam koniec zostawiamy to co chyba lubicie najbardziej. Plenerki, plenerki i jeszcze raz plenerki, czyli wszystkie zdjęcia, które robimy poza ślubami jak i te piętnastominutowe, które robimy w dniu ślubu, jeśli warunki ku temu sprzyjają. Wrzuciliśmy tutaj również wszelakie sesje narzeczeńskie, ciążowe i plenery, które mimo że są w pomieszczeniach dalej zwane są plenerami. Jest tego ogrom!